Pliss odp. na moje pytanie. napisz o swoim spotkaniu z duchem schrooge z opowieci wigilijnej. daje baardzo dużo punktów i naj!!!!
zapytał(a) o 13:36 Jak wyglądało twoje pierwsze spotkanie z duchem? To pytanie ma już najlepszą odpowiedź, jeśli znasz lepszą możesz ją dodać 1 ocena Najlepsza odp: 100% Najlepsza odpowiedź Dostał piłą łańcuchową prosto w plecy. Żadne zasrane latające prześcieradło nie będzie mi włazić do domu. Odpowiedzi SLC odpowiedział(a) o 13:36 Nie miałam żadnego takiego spotkania i szczerze to nie chcę mieć. no to tak z nasza ekipa czyli ja brat ,jego koledzy i moja kolezanka wybralismy sie o 00:00 na cmentarz to i tak szlismy szlismy az tu w pewnym momencie slyszymy jakies odglosy i ktos pali lampke w nasz strona ucieklismy najszynciej jak tylko moglismy na drugi dzien sie pkazalo ze byl to pijak ktory chcial nas stamtad wygonic bo nie dalismy mu spac lilka452 odpowiedział(a) o 13:41 Moje pierwsze spotkanie bylo dosc przerazajace. Jak bylam mala slyszalam tylko glosy ale jak milam 10 lat w moim pokoju pomiedzy telewizorem a drzwiami za ktorymi stal kufer z zabawkami byla szpara w ktorej zobaczylam dziewczynke ktora miala sina twarz i czarne tluste wlosy nie widzialam szczegolow jej twarzy. Wiem ze sie balam . teraz czesto widuje ludzi lazacych po moim domu. Mam tez niestety nieokojace sny . ostatnio mialam niezly sen z krorego mozna by bylo zrobic niezly horror :) nie miałam takiego i dzięki bogu Nie miałam, a ty miałaś ? W zasadzie to moje sny są dość paranormalne, ale to tylko sny. Z moją dobrą koleżanką przeżywałyśmy ostatnio coś strasznego. Jej mama wyszła do sklepu, jej tata był w pracy. Byłyśmy same. Jej piesek dziwnie się zachowywał, wył, skomlał i patrzył się na drzwi. My wtedy bardzo się bałyśmy i słyszałyśmy dziwne odgłosy z korytarza. To było podobne do takiego przechodzenia się przed jej pokojem. Była też inna sytuacja: to było dość dawno, więc bawiłam się moją koleżanką (to nie ta z pierwszego zdarzenia) i zachciało nam się pić, więc zostawiłyśmy jej pieska w jej pokoju. Gdy wróciłyśmy jej pupil cały się trząsł. Krzesło stało przy ścianie potem przy biurku. To nie było takie krzesło na kółkach, obrotowe tylko takie zwykłe, drewniane. Jej pies nie mógł tego przestawić bo on jest malutki. To mieszanka pinczera i jeszcze jakiejś małej rasy (nazwy nie pamiętam :3) więc kto lub co? Ostatnio gdy byłam w moim pokoju i było zgaszone światło to widziałam w nim mężczyznę z mojego koszmaru. Aż ciarki mnie przeszły! Ja nie pamiętam swojego PIERWSZEGO spotkania z duchem, bo takie ,,znaki" mam od bardzo, bardzo, bardzo, bardzo, bardzo, bardzo, bardzo, bardzo dawna. Mistoful odpowiedział(a) o 15:08 W moim pierwszym domu miałem 1-6 lat i były różne sytuacje. kiedyś po drugiej stronie domu (bo dom był dosyć duży) mieszkała stara pani codziennie krzyczała z bólu bo miała chorobe. Któregoś dnia umarła jej syn zawiózł ją do szpitala ale tylko się to potwierdziło. Po tygodniu działy się dziwne rzeczy słyszałem jak naczynia spadają z szafki ale nic się nie potłukło. Słyszałem jak szafki się przewracały ale wszystko było wporządku. W nocy gdy się budziłem a zdarzało się to często widziałem postać która siedzi w kuchni patrzy się na mnie albo kiedy się odwróciłem na łóżku zobaczyłem tą postać która kołomnie łeży i się patrzy. W drugim domu jak byłem sam i spojrzałem przez okno zobaczyłem białą postać która szłą za dom wybiegłem z domu bo myślałem że to pijak ale nikogo nie było Kiedyś pojechałam do mojej siostry. Ona mieszka w starej kamienicy. Spałam na materacu. Następnego dnia, rano obudziłam się, wszyscy jeszcze spali a ja leżałam i rozglądałam się wokół. Zamknęłam oczy, a w tedy słyszałam głosy, jak je otwierałam znów nic nie szłyszałam. Wydawało mi się to dziwne i zamknęłam oczy jeszcze raz- znów słyszałam głosy. Za trzecim razem gdy zamknęłam oczy zdarzyło się coś, co ciężko opisać. To było coś takiego jk bym się trzęsła, jakby całe moje ciało drgało, ale to nie było drganie. Obraz przed oczami miałam rozmazany i drgał, a ja nie mogłam sie ani ruszyć, ani wydobyć słowa. Gdy to minęło (jakieś 8 sekund) pobiegłam do cioci, oczywiście ciężko było jej uwierzyć. Od tej pory wiele razy tak miałam. W moim domu, w środku nocy, gdy zasypiałam, lub rano. Za każdym razem próbowałam zawołać: ''mamo'' ale nie mogłam z siebie nic wydusić. Na szczęście już dawno nie spotkała mnie ta sytuacja, ale ogólnie spotkało mnie to może 20 razy. Do tej pory nie wiem co to jest. Nie utrzymuję, że było to jakieś zjawisko paranormalne. Szukałam w internecie i jedyne co znalazłam to paraliż nocny. Jednak nie wszystkie objawy się zgadzały. BOOYAHH odpowiedział(a) o 21:53 Nie miałam, i nie mam zamiaru mieć... blocked odpowiedział(a) o 16:43 Opowiem, ale to jest tylko dla ludzi o mocnych nerwach. Tak więc dostałam nowego jelenia (mydło) i postanowiłam go użyć. Siedziałam na łóżku i właśnie miałam ochotę się pociąć, kiedy nagle z szafy wyskoczyła tajemnicza zjawa. Było ją widać, ponieważ w pomieszczeniu było ciemno. Zjawa zaczęła do mnie podchodzić. Spostrzegłam, że ma cycki jak moja ciotka! Chciała mnie nimi zmiażdżyć! Wystraszyłam się i powiedziałam do tajemniczej kobiety, że jestem wampajer i nic mi nie może zrobić. Wzięłam siekierę, zaczęłam nią wymachiwać i zapaliłam światło. Zmora zniknęła. A ja pocięłam się siekierą. leżałam w łóżku i patrze i nagle widzę że na moim łóżku siedzą duchy popatrzyłam na nie a potem w tym samym czasie wszystkie popatrzyły na mnie i słyszałam takie głosy witaj witaj do końca życia tego nie zapomne Jestem wierzący i często się modlę, ale lubię też duchy i zjawiska paranormalne. Oto moja historia:Postanowiłem z kolegami użyć tabliczki Oujia i przywołać ducha. Przygotowaliśmy się jak należy. Zaczął się seans. Ja akurat miałem zadawać pytania. Po wstępnych słowach klawisz zaczął się ruszać, Zapytaliśmy jak się nazywa duch i odpowiedział "ZoZo". Czytałem, że jest to demon i przestraszyłem się. Powiedziałem, że chce kończyć seans, ale oni pchnęli mnie i puściłem klawisz. Nagle stół zaczął się trząść, a jeden z kolegów dostał mocnych wibracji. Natychmiast pobiegłem po biblię i różaniec bo wierzyłem, że czytając na głos pewien fragment przepędzę go. Gdy stałem przy drzwiach klawisz cisnął we mnie jak strzała, a kolega miał coraz większe wibracje. Unikłem ciosu i szybko z półki w pokoju obok zdjąłem biblię. Demon nie chciał wejść bo na korytarzu był krzyż. Szybko wszedłem do pokoju, gdzie działa się katastrofa. Natychmiast otworzyłem biblię na akurat fragmencie o który mi chodziło. Drzwi się zatrzasnęły, a ja wziąłem różaniec i zacząłem wypowiadać słowa. Mniej więcej w połowie zobaczyłem cień przy stole i poczułem dłoń na barku. A koledzy spadli z krzeseł, a ten co miał wibracje zaczął się dusić. Światło wyraźnie migało. Na szczęście demon nie zdołał się rozkręcić i nie przeszedł do naszego świata w pełni, więc zdołałem go przepędzić, a katastrofa się skończyła. Jakby co nie jestem egzorcystą tylko wierzącym Nie jestem pewna na 100% czy to był duch ale kiedyś wieczorem siedziałam z dziadkiem przed telewizorem aż tu nagle z parapetu spadł wazon. Kot to nie był bo do pokoju wszedł jak usłyszał trzask a okna były pozamykane(przynajmniej w tym pokoju). A mama mi mówiła, że w firmie mojego ojca działy się dziwne rzeczy. Uważasz, że znasz lepszą odpowiedź? lub W słońcu, na kolanach z cierpliwością, której bym sobie sama życzyła 🙂 odsłaniali wszystkie szkielety.Jestem szczerze wdzięczna za prace archeologiczne na Powązkach .Dzięki temu szczątki żołnierzy AK zostaną pochowane w imiennych grobach z honorami wojskowymi.Dla mnie to bardzo WAŻNE. Opowiedzieć o kimś, kto jest wielką tajemnicą, kto nie ma początku ani końca, kto jest Bogiem, a jednocześnie jest we mnie i przenika moje życie? To niewykonalne… ale konieczne! Trzeba mówić o Nim, trzeba się dzielić tym, jaki jest, ale najważniejsze jest jednak, by Go doświadczyć. Moje osobiste spotkanie z Duchem Świętym ma długą historię. Chciałabym jednak napisać o trzech konkretnych momentach mojego życia, w których doświadczyłam Go bardzo mocno jako Tego, który niesie wolność. Jestem córką Boga Byłam już na studiach doktoranckich, miałam za sobą doświadczenie Odnowy w Duchu Świętym, studiów teologicznych i wielokrotnych spotkań z osobami żyjącymi wiarą na co dzień. A jednak to właśnie gdy tego dnia słuchałam nauczania katolickiego księdza i protestanckiego pastora, dotarła do mnie prawda, która wywróciła moje dotychczasowe życie do góry nogami. Duch dał mi się poznać jako ten, który daje mi zupełną wolność! Czyni mnie całkowicie wolną i… na tym wcale nie kończy. Prowadzi do czegoś jeszcze: do bycia córką Boga (por. Rz 8,14-16). Zdałam sobie wtedy sprawę, że do tej pory moje modlitwy, moje zachowanie były obrazem tego, że czułam się niewolnikiem. Błagałam Boga o łaski, w przestrzeni duchowej poruszałam się jakby na palcach, ostrożnie, ze strachem, by nie przekroczyć żadnej granicy, zupełnie nie zdając sobie sprawy z tego, że wszystko, co jest Boga, należy też do mnie, bo jestem Jego córką, dziedziczką wszelkich dóbr duchowych i materialnych, które są własnością mojego niebieskiego Taty. To właśnie Duch uzdalnia mnie do zawołania: „Abba! Tatusiu!” (por. Ga 4,6-7). To On sprawia, że mogę odebrać to, co należy do mnie! Nie jestem też niewolnikiem, któremu za zbiegnięcie z domu pana w najlepszym wypadku wypalano znamię na czole, ale jestem córką, którą Ojciec wita zawsze z otwartymi ramionami, nawet jeśli roztrwoniłam cały majątek i upadłam tak nisko, by jeść razem ze świniami (por. Łk 15,11-32). Bóg woli mieć upadające, ale wolne dzieci niż niewolników, którzy ze strachu przed złamaniem prawa zrzekają się daru wolności. Gdyby tak nie było, nie obdarowałby nas wolnością ani Duchem! Paraklet w kolejce do spowiedzi Bóg jest zaskakujący i działa całkowicie inaczej, niż człowiek by zaplanował i wykalkulował. Wielokrotnie słyszałam w Kościele, że Bóg posyła swojego Ducha po to, by nas uświęcił. I pierwszym skojarzeniem, jakie mi przychodziło do głowy po usłyszeniu takiego stwierdzenia, było: Bóg posłał Ducha, by ten pomógł nam nie popełniać grzechu. I w pewnym sensie jest to prawda, ale jakby wtórna, efekt uboczny tego, co naprawdę się dzieje. U ewangelisty Jana czytamy, że Bóg pośle Parakleta (por. J 14,16). I nam, współczesnym, niewiele to mówi, a tłumaczenie polskie „Pocieszyciel” może kojarzyć się dość rzewnie, ale niekoniecznie prawdziwie. Wbrew pozorom nie chodzi tu o kogoś, na kogo ramieniu moglibyśmy się wypłakać. Mamy tu bowiem nawiązanie do starożytnej praktyki sądowniczej, która znała urząd parakleta jako kogoś, kto miał prawo stanąć przy oskarżonym i swoją nienaganną opinią go uniewinnić.
Katalog Irmina Michałowicz - Hajduk, 2010-03-09 Nowy Sącz Język polski, Scenariusze Tajemnicze spotkanie z duchem. Plan metodyczny lekcji języka polskiego w klasie VI
Powiązane NOWE Bezwarunkowy dochód podstawowy. Kto dostanie 1300 złotych co miesiąc? Eksperymentalny program już w Polsce Każdemu gotówka – bezwarunkowy dochód podstawowy w Polsce. Sprawdź eksperymentalny program: kto skorzysta. Bezwarunkowy dochód podstawowy to comiesięczna... 31 lipca 2022, 6:51 dochód bezwarunkowydochód NOWE Klimatyzator czy wiatrak domowy? Sprawdź, jaki sprzęt będzie najlepszy na upał Podczas upalnych dni poszukujemy różnych sposobów i metod na schłodzenie. Możemy wyruszyć na wycieczkę nad wodę czy na basen, ale powrót do nagrzanego... 31 lipca 2022, 6:50 domsprzęt agdmałe agd do domuobniżkaklimatyzacjaokazje NOWE Sandały męskie oraz inne buty na lato. Jakie panują trendy w tym sezonie? Sandały męskie na lato to hit czy kit? Ten rodzaj butów zawsze miał swoich przeciwników. Jednak coraz więcej mężczyzn przekonuje się do męskich sandałów. Nic w... 31 lipca 2022, 6:50 latoobniżkaokazjemoda męskamoda letniamodadla mężczyzny NOWE Reczy na plażę, które warto ze sobą zabrać. Praktyczna lista, która ułatwi pakowanie na plażowanie Zastanawiasz się, co zabrać ze sobą na plażę? Mamy dla ciebie listę rzeczy, o których lepiej nie zapominać, kiedy wybieramy się na plażowanie. Podczas wakacji... 31 lipca 2022, 6:49 latoobniżkaokazjewakacjemodadla dziecka NOWE Jaką walizkę zabrać na wakacje? Przegląd praktycznych akcesoriów na letni wyjazd Planujesz wakacyjny wyjazd? Zastanawiasz się, w co spakować wszystkie potrzebne i ważne rzeczy na letni urlop? Jeśli tak, to ten artykuł jest właśnie dla... 31 lipca 2022, 6:49 latoobniżkaokazjewakacjemodatorby i walizki NOWE Co spakować na wakacje? Sprawdź, jaką listę rzeczy na wyjazd przygotowaliśmy Co spakować na wakacje? Przed tym pytaniem staje każdy z nas przed wyjazdem. Listy rzeczy na wyjazd różnią się w zależności od charakteru wyjazdu.... 31 lipca 2022, 6:49 latoobniżkaokazjewakacjeurodamodasprzęt rtv
Spotkanie z duchem. Posty: 1 • Strona 1 z 1. Asia WŁAŚCICIEL ADMINISTRATOR Reakcje: Posty: 8945 youtube Warszawa Rejestracja: 03 gru 2021, 9:38
Ograniczenie wiekowe: 15+ [w późniejszych rozdziałach możliwe 18+] AU. Poznajemy coraz więcej szczegółów na temat duchów. Dowiadujemy się też czegoś o pewnym irytującym Marimo, jednak jego niechęć do przyjęcia pomocy od kocharza ciągle wzrasta. [AN: Nie mam napisanego 4 rozdziału, więc na kontynuację, trzeba będzie sporo poczekać ;P] Byłem w półśnie, kiedy jakiś zwariowany duch wbił do mnie do pokoju i zaczął mnie budzić. Początkowo się wystraszyłem, ale szybko się zorientowałem, że mam nieproszonego gościa. - Sanji, szybko, wstawaj! – To była piękna duszyczka, z którą miałem przyjemność rozmawiać jeszcze całkiem niedawno. - Camie? – Przymrużyłem oczy, nawet w zaświatach była piękna. Jej duchowe moce dały jej możliwość latania więc prawdopodobnie przyfrunęła do mnie przeciskając się przez ściany. Gdy układała nogi do lotu wyglądała jak słodka, mała syrenka. Uśmiechnąłem się do niej. –Camie-chan♥! – Chciałem ją przytulić, ale szybko mi uciekła. - Sanji, nie teraz! Patrz! – Wskazała na okno i to z wielką desperacją. Dopiero wtedy wyczułem, że jest przerażona. - Camie, co się stało? - Popatrz przez okno! On chce się zabić! – Krzyknęła na mnie. Z niechęcią wstałem. Duchy potrafią robić różne kawały, nawet te, których byś o to nie podejrzewał. No ale ponieważ piękna dama prosi, to wypadałoby zobaczyć, prawda? Zatrzęsłem się mimowolnie, gdy opuściłem cieplutki obłok łóżka. To co zobaczyłem nieco mnie zdziwiło jakiś duch stał na brzegu wielkiego bloku, mojego sąsiedniego bloku. Miał rozłożone ręce, a jego zielona aura bujała się razem z wiatrem. Gdy mój wzrok nieco się wyostrzył zobaczyłem znajomą twarz. Zoro! O nie! Zacząłem biec w kierunku wyjścia i jak najszybciej złapałem za pierwszą lepszą kurtkę. Założyłem tylko buty i wybiegłem na dach mojego bloku. Na szczęście ten i sąsiedni, były teraz, w sumie zawsze, połączone rusztowaniem, więc biegłem w jego stronę. Otóż wyda się to dziwne, że biegłem w kierunku ducha, „bo chce się zabić”. Z duchami jest nieco inaczej niż z ludźmi, jeśli duch popełnia samobójstwo jest skazany na wieczne chodzenie po świecie i obserwowanie jak ludzie umierają. Tak, w sumie można nazwać ich czymś w rodzaju Anioła Śmierci, o którym trąbią miliony książek, co nie jest wcale miłe w porównaniu do samobójstwa człowieka, który tylko się błąka po świecie i robi co chce, niczym zwykły błąkający. Musze się pośpieszyć. Biegłem ile sił w nogach. Znaczy, to nie tak, że się o niego martwiłem, ale wiecie wciąż miałem z nim niewyjaśnione porachunki. Szybko przebiegłem po kładce rusztowania, totalnie zapominając, że nieco się chwieje, omal się nie wywaliłem, na szczęście szybko złapałem równowagę i dobiegłem do niego. - Zoro, nie rób tego. – Spokojnie do niego podchodziłem. - Brewka? – Obrócił się do mnie tak, na spokojnie w ogóle nie martwiąc się, że dalej stoi na krawędzi przepaści. Na bank chce się zabić. - Zoro, spokojnie, zejdź z tego podestu. – Mówiłem bardzo delikatnie, tak żeby go nie wystraszyć. O dziwo wtedy Zoro mnie posłuchał, gorzej zrobił minę w stylu co-do-ch… i przybliżył się do mnie. - O co Ci chodzi? - Dobrze… spokojnie, jeszcze kawałek. – Brzmiałem jak debil, ale musiałem być ostrożny. - Brewko, nie wiem o co Ci chodzi, ale zachowujesz się jak pacan… i kim ona jest. – Wskazał za mną, odwróciłem się i spojrzałem na Camie, która wyglądała na zmęczoną leceniem za mną. - Błagam Zoro nie zabijaj się, wiesz jakie to niesie konsekwencje? – Powiedziałem ignorując jego słowa. - Kurwa, Brewko, czy ty słyszysz co mówisz? – Popatrzył na mnie jak na debila. - Jak to? – Wyprostowałem się nieco. - Kto powiedział, że chcę się zabić? Myślisz, że byłbym zdolny do czegoś takiego? Tym bardziej, że mam kogoś do przypilnowania. No nie powiem, nieco mnie zatkało. - Nie chciałeś się zabić, ale przecież ten blok i rozłożone ręce i to wszystko… - Jesteś debilem. – Stwierdził sucho i minął mnie. Podszedł do Camie i spojrzał na nią. Tak, spojrzał… ale w taki sposób, że dziewczyna omal nie padła na zawał ze strachu. Odwrócił się do mnie, popatrzył na dół i zniknął. - No kurde! – Wrzasnąłem, znowu tracąc go z oczu. Popatrzyłem na zmęczoną duszyczkę. – Nic Ci nie jest, Camie-chan? – Spytałem podchodząc do niej. Noc była dla mnie naprawdę ciężka, nie mogłem już zmrużyć oka, bo ciągle myślałem o tej enigmie imieniem Zoro. Nie dość, że był wielką zagadką, to cała ta zagadka była cholernie wkurzająca. Wiedziałem już tak dużo, a wciąż nie wiedziałem nic. - Myśl Sanji, myśl! – Powtarzałem siedząc przed laptopem, bo już byłem pewien, że dzisiejszej nocy sen mnie nie odwiedzi. Zacząłem przeglądać wszystkie artykuły jakie znalazłem, przejrzałem dosłownie wszystkie i nic, kompletnie nic! Zacząłem szukać po blogu mojego kumpla, oczywiście nie znalazłem odpowiedzi, ale z przyjemnością przeczytałem jedną z notek. „Czy można oddać życie?” Tytuł nie mówił za wiele, a jednocześnie mówił wszystko. Przeczytałem jednym tchem, to, że mój znajomy był królem w prawach błąkających to pierwsze, ale TO w jaki sposób pisał, to drugie, facet nie bez powodu miał dwa miliony wyświetleń dziennie, po prostu, pisał cudownie. Jednak to nie to było dla mnie ważne, ważniejsze było to o czym napisał mój znajomy. Jego krótka historia opowiadała, ponownie, o dwójce młodych ludzi. Dziewczynie i chłopaku. Historia świetnie pasuje do mojej sytuacji, ale kolega przestrzega, że nie jest pewny czy owe zdarzenie jest prawdziwe. Nie udało mu się tego potwierdzić, a tym bardziej znaleźć dowodów. W każdym bądź razie napisał on o chłopaku, który wraz z ukochaną jechali na wakacje, normalny wypad dwójki zakochanych, których rodzice byli oczywiście niezadowoleni z całego wyjazdu. Młodzieńcy byli dość rozsądni i ogarnięci. Całe wakacje mieli dokładnie zaplanowane, od miesiąca, dzień po dniu, ściśle planowali cały wypad by pokazać wszystkim, że mogą spędzić ten czas razem we dwójkę i pokazać, że sobie poradzą. Wszystko było pięknie i ładnie. Gdyby nie to, jak to określił autor, że trafili na „debila, który nie wiedział co to znaczy hamulec”. Gdy jechali na uboczu skarpy chcąc trafić do swojego celu w ich stronę zmierzał z dużą prędkością samochód, uderzył w nich, może nie z jakąś ogromną siłą, ale na tyle mocno by ich auto obróciło się, przejechało kilka metrów i straciło podłoże. Zlecieli ze skarpy, nie była ona wysoka, ale sam efekt śrubowania i odbijających się skał, sprawił, że oboje zostali mocno poturbowani. Oboje trafili do szpitala, chłopak był w zdecydowanie cięższym stanie, był ledwo żywy, a lekarze robili co mogli by ocalić mu życie. Dziewczyna natomiast była w lepszej sytuacji, doktor prowadzący dawał jej większe szanse na przeżycie. Pech chciał, że dziewczyna zmarła, a chłopak przeżył. Oczywiście, takie przypadki się zdarzają. Mężczyźni mimo wszystko mają silniejsze ciało. Ale to był wyjątkowy przypadek, bo chłopak zmarł jako pierwszy i tu pojawia się zagadka, jak to się stało, że gdy doktor wpisywał datę śmierci chłopakowi, ten nagle się ocknął, a godzinę jego ocknięcia wpisano w rubrykę z godziną śmierci dziewczyny? Dziewczyna zmarła, chłopak przeżył. Dla zwykłego śmiertelnika wydaje się to dziwne, szokujące. Jednak nie dla mnie, dla mnie jest łatwe wyjaśnienie. Ona… oddała mu swoje życie. Sam nigdy nie wierzyłem w takie przypadki, nigdy nie próbowałem się z nimi łączyć, bo nigdy na nie, nie trafiłem, ale wtedy, gdy czytałem ten post. Przyszło mi jedno do głowy, a co jeśli moja sprawa… to taki sam przypadek? Zacząłem znowu szukać, szukałem po całym Internecie. W pewnym momencie myślałem, że klawiatura mi się spali, już i tak, biedna, jest bez jakichkolwiek liter, no cóż moje palce starły je już po tygodniu od zakupu. Tym razem, znowu się myliłem. To nie mogło być to. Przeszukałem większość internetowych artykułów i nic. Totalnie nic. Nie ma żadnej informacji, czy dziewczyna była na skraju śmierci, czy nie. Wtedy opuściłem głowę. Znowu muszę spytać u źródła. Niech to szlag! Kiedy już miałem paść ofiarą mojej załamki, uświadomiłem sobie jeszcze jedną rzecz, w końcu „kto pyta, nie błądzi” więc postanowiłem spytać w jeszcze jednym miejscu. W szpitalu. Może to były marne szanse, bo jakby nie patrzeć dokumenty były prywatne, co tylko utrudniało dotarcie do nich, a po za tym nie było dużej szansy na to czy taki szpital owe dokumenty posiada. Droga do szpitala wydawała się wiecznością. Co prawda mógłbym jechać autem i było by to zdecydowanie szybsze, ale z samego rana stwierdziłem, że przechadzka dobrze mi zrobi. W końcu ostatnio to nie były relaksujące dni, a mój urlop niemiłosiernie się skracał. Teraz trochę żałowałem swojej decyzji. Zapowiadało się na deszcz i, mimo że nie jestem z cukru, to dzisiaj naprawdę nie miałem ochoty wyglądać jak ostatni przemoczony idiota. Trafiłem do szpitala w dość kiepskim stanie. Pielęgniarka z góry powiedziała mi, że najpierw mam się trochę wysuszyć, a dopiero później wejść dalej. Normalnie… nie miałem na sobie ani jednej suchej nitki! Gdy już trochę się wysuszyłem, ale niestety, wciąż czułem nieprzyjemną wilgoć na swojej jędrnej dupie. No sorki, bokserki nie schnął tak szybko, a przecież nie ściągnę spodni na środku korytarza szpitalnego… gdy już się wysuszyłem, zacząłem odkrywać kolejne zakamarki szpitala. No i co teraz, spytać bezpośrednio u recepcji czy samemu poszukać odpowiedniego miejsca i czas? Oczywiście, że to drugie, nie ma mowy by ktoś mi udostępnił takie informacje, chyba że byłbym z policji. No ale nie oszukujmy się jestem kucharzem, nie policjantem. Moja intuicja podpowiadała mi by iść na drugie piętro. Z jakiegoś powodu biało niebieskie kafelki szpitala, jestem pewny, że jeszcze wczoraj przewijało się tutaj mnóstwo duchów z różnymi paskudnymi pomysłami. Już nie mówiąc o Czarnych Aniołach, które te miejsca odwiedzają zbyt często i spoglądają na swoich cierpiących towarzyszy. Ciarki mnie przeszły na samą myśl o spędzeniu tutaj Halloween. Dobrze, że rzadko kiedy bywam w takich miejscach. W drodze do niewiadomego mi celu minąłem trzy śliczne pielęgniarki. Ich śliczne nóżki i piękne dekolty aż prosiły się o konkretny komplement, ale niestety przywiodło mnie tu co innego niż flirt, więc tylko się im uprzejmie skłoniłem i puściłem oczko. Oczywiście nie zabrakło przy tym słodkiego chichotu i zaróżowienia policzków u jednej z nich. Mijałem kolejne drzwi z coraz większym poirytowaniem, czułem na plecach ducha i strasznie mnie to drażniło, gdy się odwróciłem już go nie było, widocznie dzieciak (tak podejrzewałem, że był to młody duch) nie miał co robić i wybrał sobie mnie za ofiarę. Zacisnąłem pięści i dalej szedłem po korytarzu w poszukiwaniu konkretnego pomieszczenia. Jest! Po pięciu minutach błąkania się znalazłem odpowiednie drzwi. Białe wielkie, staroświeckie drzwi, które tylko prosiły by je otworzyć. Napis „zakaz wchodzenia” tym bardziej kusił do wtargnięcia do środka. Oparłem się o ścianę obok nich i spoglądałem na korytarz. Nikogo nie było. Podszedłem bliżej klamki i nacisnąłem. No nie wierzę! Otwarte. Chciałem uderzyć się w czoło, kto był tak głupi by zostawić otwarte drzwi do pomieszczenia, które powinno być porządnie strzeżone. Otworzyłem je szybko i, jeszcze raz spoglądając na korytarz, wślizgnąłem się do środka. Odetchnąłem z ulgą gdy ujrzałem, że w środku jest pusto. Dopiero gdy już wszedłem uświadomiłem sobie, że ktoś przecież mógł być w środku, a ja debil, od razu wszedłem jakbym był niewiadomo kim. No dobra, na szczęście ten problem nam już nie grozi, nie zmienia faktu, że musiałem być ostrożny. Pomieszczenie okazało się tym czym myślałem, wyglądało jak mini magazyn z dużą ilością kartonów i różnych papierów. Dziwne, że w tym szpitalu znajdowały się akurat na piętrze zamiast, jak to zwykle bywa, gdzieś w piwnicy. Ale nie tym miałem się zająć. Musiałem znaleźć odpowiednie dokumenty. Jeszcze raz obróciłem się w kierunku drzwi. Musze być ostrożny. Podszedłem do największego regału. Zagrajmy w grę. Muszę się skupić. Szukamy informacji o… właśnie o czym, przecież ja nic nie wiem. Musiałem przeanalizować to co wiedziałem. Znałem wtedy fałszywe nazwisko tej dziewczyny, no dobra może i podziałało w wyszukiwarce na Internecie, ale czy zadziała też tu? Poznałem wiek obojga i w jakim stanie zostali doprowadzeni do szpitala, w ciężkim. To wciąż mało i wciąż nie mam pewności czy jakakolwiek z tych informacji poskutkuje. I wiedziałem też kiedy się to wydarzyło. Czyli muszę szukać po dacie. Przyjrzałem się wszystkim regałom, na moje nieszczęście kartony są poukładane alfabetycznie według nazwisk. Ale dam radę nie takich rzeczy się szukało, spróbujcie znaleźć coś w akademickim pokoju trzech szalonych studentów. Siedziałem już tam godzinę i zacząłem się trochę stresować, bo co jakiś czas za drzwiami było słychać głosy ludzi, a co za tym idzie co chwilę mógł ktoś tu wejść, a ja jeszcze musiałem umiejętnie stąd wyjść ze zdjęciami dokumentów w telefonie. W końcu jednak coś znalazłem Roronoa Zoro, tak były podpisane dokumenty, były nadzwyczaj chude jak na pełną archiwizacje przez kilkanaście lat. Otworzyłem teczkę i zacząłem szukać jakiegoś zdarzenia, to nie było trudne, bo chłopak w szpitalu był tylko kilka razu, przy czwartym…już nie żył. Zrobiłem szybką fotkę, tylko pobieżnie przyglądając się wszystkim informacją. Jeszcze raz spojrzałem na teczkę „Roronoa”, więc tak brzmiało jego nazwisko, może teraz będzie mi łatwiej się czegoś dowiedzieć. Znalazłem jedną teczkę, teraz czas poszukać drugiej. Potrzebuje informacji o tej dziewczynce, szkoda, że w dokumentach Marimo nie było nawet najmniejszej informacji o tym, czy w ogóle trafił z nią tutaj. Ale już miałem jakieś zaczepienie. Na teczce były podane różne kody, najczęściej z datą i godziną. Nie znam się na tym, ale postanowiłem sugerować się właśnie tym. I już po niecałych pięciu minutach znalazłem kolejne dokumenty. Właśnie tej dziewczyny. Och! Przypomniałem sobie, miała na imię Kuina! Gdyby świat nie był chujem, pewnie bym z przyjemnością otworzył tę teczkę, ale było odwrotnie, wziąłem głęboki wdech, mając nadzieje, że nie znajdę tam zbyt drastycznych informacji. Na szczęście tylko szybko przejrzałem odpowiednią stronę i nie wyłapałem, żadnych okropnych informacji. Szybko zrobiłem fotkę moim telefonem. Dzięki Ci twórco flesza i wysokich megapixeli! Co ja bym zrobił bez aparatu w komórce?! Teraz już tylko opuścić tę klatkę i wyjść ze szpitala. Z całych sił zaciskałem zęby, żeby nie walnąć ducha, który naprawdę mnie polubił i jak na złość chodził za mną niczym cień. Na szczęście opuszczając szpital, błąkający został w środku i tylko mi pomachał z uśmiechem na pożegnanie. Niektórych duchów, chyba nigdy nie ogarnę. Wystarczył mi jeden marimo-debil, którego musiałem jakoś przełamać, by w końcu dał mi jakąś informację. Dalej nie mogłem zrozumieć, jak silny musi być ten facet, by tak po prostu zabraniać mi czytać w myślach. To było strasznie denerwujące, przecież ja sam nie jestem słabym obserwatorem, nie raz pomagałem i nie raz walczyłem z przeróżnymi duszami i jeszcze nie zdarzyło mi się przegrać. A tu pojawia się jakaś alga, która próbuje mi wmówić, że niczego nie chce, a jednocześnie mnie o to błaga, tymi swoimi zielonymi oczami. W ogóle, czemu ten facet musi być cały zielony?! Gdzie normalnie chowają się tacy ludzie. Tak przeklinając całą zieloność tego faceta, w końcu dotarłem do domu. Totalnie zapomniałem, że wcześniej padał deszcz i nawet nie zauważyłem, że słońce przez całą drogę dawało o sobie ostro znać, waląc mi promieniami prosto w mordę. Dopiero gdy wszedłem do mojego bloku zdałem sobie sprawę, że jeszcze przed chwilą było jasno. Wszedłem do mieszkania z wielkim „ech” na ustach i usiadłem, znowu, przed laptopem. Podłączyłem komórkę i zgrałem fotki dokumentów na pulpit. Dobra czas pobawić się w analizę śledczą, przed chwilą byłem złodziejem, teraz będę inspektorem… Czytałem to dość długo, kilka razy i na zmianę, raz od Zoro, raz od Kuiny. Wszystko wydawało się takie, jakie wcześniej myślałem, że będzie. Jedno co mnie zdziwiło, oboje mieli poważne obrażenia. Nie wiem, czy to jakiś trop, ale oboje byli na skraju śmierci. Tylko czy mi to w czymś pomaga. Z historii blogera, wynikało, że jedno z zakochanych, oddało życie drugiej osobie, ale ta jedna musiała być w lepszym stanie, by w ogóle to zrobić. A Ci dwoje byli w krytycznym i żadne nie było przytomne. Utknąłem w martwym punkcie, zawsze jakimś rozwiązaniem było spytanie tej dwójki, ale mimo szczerych chęci tej małej, wątpiłem w jej chęć do rozmowy, już nie mówiąc o glonie, który chętnie zabiłby mnie wzrokiem. Co mam teraz robić? Z zamyśleń wyciągnął mnie dzwonek do drzwi. Kto tym razem? Otworzyłem z niechęcią. Policja. O kurwa. Pierwsze co mi przyszło do głowy to: Mają mnie, ale po chwili usłyszałem tylko trzy pytania, odnośnie wczorajszej strzelaniny, jakiej znowu strzelaniny?! Popatrzyłem na nich krzywo. Ale na szczęście nie wzięli tego do siebie, jeden z nich zaglądał mi przez ramię w poszukiwaniu jakiś znaków, więc lekko się odsunąłem i wskazałem w głąb mieszkania. - Jak Panowie chcą to mogą wejść na kawę i ciastka. – Uśmiechnąłem się do nich szeroko. Chociaż to nie był szczery uśmiech. Gdy chcieli zaprzeczyć dorzuciłem – to może piwko? – Popatrzyłem zapraszająco, a Ci szybko się ulotnili z tekstem „jesteśmy na służbie”, chociaż oboje się oblizali na myśl o zimnym piweczku. Tak, uwielbiam to robić, kiedy jesteś zbyt miły dla policjantów, jakoś tak, szybciej dają Ci spokój. Znowu usiadłem do komputera i zerkałem na informacje. Zmarła/urodziła się, uszkodzenia ciała, rany wewnętrzne, pochodzenie, typ krwi. Nie było nic co by mi pomogło. Jedynie to, że oboje mieli cięte rany nożem, Marimo miał głębsze i dłuższe rany, natomiast Kuina była bardziej posiniaczona i podrapana. - Oboje w ciężkim stanie. – Powtórzyłem sobie na głos, jakby szukając odpowiedzi w tlenie. Po chwili zerknąłem na stojące obok mnie łóżko. Czy Wy też tak macie, że łóżko czasami wygląda ładniej niż zwykle, jakby uśmiechało się Was i zapraszało pod kołderkę? No, to ja właśnie teraz tak miałem i naprawdę nie miałem ochoty odmawiać. Położyłem się na nim wciąż w ciuchach i założyłem ręce za głowę, sufit wydawał mi się bardziej bielszy niż zwykle, a myśli wciąż kłębiły się wokół tej dwójki. Sięgnąłem po papierosa i puszczając dymki myślałem o jakimś rozwiązaniu. Jeśli faktycznie durne Marimo oddało życie młodej piękności, to w jaki sposób miałbym go zmusić do opuszczenia świata, czy to w ogóle możliwe? W końcu w jakimś stopniu jest z nią powiązany. Te myśli kiedyś naprawdę doprowadzą mnie do złego nawyku wykrzywiania ust i mrużenia oczu. A co jeśli to całkowicie zły trop? Co jeśli oboje kłamią? A może… Oboje mówią prawdę? Jeśli oboje by kłamali, to on nie uratował by jej życia, ale uratował? Co?! To niedorzeczne. Agh! Myśl Sanji, myśl! Zacząłem machać nogami i przesuwać dłońmi po moich włosach, teraz nie można już ich nazwać uczesanymi. Szybko stuknąłem fajką o popielniczkę, o mały włos bym zrzucił ją na pościel, a tego to naprawdę nie chciałem. To wszystko było trudnym orzechem do zgryzienia. A wydawał się tym trudniejszy, że muszę porozmawiać właśnie z nim…
Drugi zbiorek opowiadań będący pokłosiem konkursu literackiego "U nas za stodołą" nie zawiódł mnie swoją zawartością. Chociaż tematyka konkursu w pewien sposób ograniczała swobodę autorów, to formuła dopuszczała również teksty nie odnoszące się stricte do tematu przewodniego edycji.
Moje spotkanie z duchem (Którymś z lektury "Opowieść Wigilijna", historia zmyślona) opowiadanie z elementami dialogu. (przynajmniej jedna kartka papieru kancelaryjnego) Dialog: - Witaj jestem duchem przeszłych świąt Bożego Narodzenia - powitał mnie duch. - Witaj duch uprzedzone mnie, że przyjdziesz, ale chciałambym cię zapytać gdzie mnie zabierzesz - zapytałam ducha. - Jak to gdzie do twoich przeszłych świąt Bożego Narodzenia. - Ach no oczywiście. ......... - To jest duchu moje dzieciństwo jak jeszcze byłam mała, a to moja kuzynka Kalina aaa to moja mama i tata, babcia dziadek. Tu jest cała moja rodzina - powiedziałam uradowana. - Tak to są twoje przeszłe święta - powiedział łagodnie duch. - O teraz będziemy dzielić się opłatkiem hihi jednak nie wszyscy się zmieścili w salonie. - Teraz będziemy śpiewać koledy, a Asia będzie grać na wlecie o ateraz zaganiam wszystkie dzieci do jednego pokoju by czeakc na w końcu wychodziy są prezenty to jest mój domek dla lalek - mówiłam przekrzykując swoją młodszą ja która też nie mogła przestać się cieszyć z prezentów. - Jednak to już koniec musimy wracać nie możemy tu zostać muszą do ciebie przyjść wszystkie duchy - powiedział duch dotykając mojego ramienia. - Duchu rozumiem o co chodzi mam się zmienić i już się zmienie zrozumiałam moje błedy - powiedziałam spokojnie do ducha. - Tak więc wracajmy. I wszystko znikło ... KONIEC Myśle ze pomogłam. :-)
Opisz w 5-6 zdaniach moje spotkanie z historią w czasie wakacji. pliss na jutro ;// - Brainly.pl. wasilakwiktoria. 03.09.2014. Historia.
I. KONSPEKT LEKCJI JĘZYKA POLSKIEGO W KLASIE VIB opracowanie – mgr Cecylia Rudnicka Temat: Niezwykła noc wigilijna w życiu Ebenezera Scrooge’a. Cele - uczeń powinien: znać historię Ebenezera nazwać cechy bohatera dokonać analizy jego zachowania i wskazać przyczyny rozumieć zależności przyczynowo-skutkowe wyciągać wnioski dostrzec wartość miłości w życiu człowieka Metody: metaplan, dyskusja, praca ze słownikiem, prezentacja multimedialna Techniki: praca w grupach, praca indywidualna Przebieg lekcji: 1. Omówienie sprawdzianu. 2. Zapisanie tematu lekcji. 3. Świat przedstawiony „Opowieści wigilijnej” - pytania konkursowe. 4. Dlaczego „niezwykła noc” – wypowiedzi uczniów kierowane przez nauczyciela, prowadzące do stwierdzenia, że podczas tej nocy Ebenezer zobaczył swoją rzeczywistość – przeszłość i teraźniejszość; tej nocy przejrzał się jak w lustrze, prezentacja. 5. Praca indywidualna i grupowa – metodą metaplanu uczniowie analizują historię życia bohatera. 6. Ustalają, jaki jest, jaki być powinien, jakie są przyczyny tego stanu i wyciągają wnioski – zapisują na przygotowanych arkuszach pracy indywidualnej. 7. Wspólna analiza problemu, dyskusja – uzupełnianie arkuszy. 8. Wyeksponowanie wartości miłości w życiu człowieka – wypowiedzi uczniów. 9. Przygotowanie łańcucha na choinkę. Na ogniwach uczniowie wpiszą nazwy wartości, o których nie można zapomnieć. W trakcie pracy uczniowie słuchają kolędy. 10. Praca domowa: I. Moje spotkanie z duchem – historia zmyślona ( opowiadanie z dialogiem ) II. Jak rozumiesz słowa: Dar, który niosę drugiemu staje się również darem dla mnie. METAPLAN HISTORIA ŻYCIA EBENEZERA SCROOGE’A JAKI BYŁ SCROOGE? JAKI BYĆ POWINIEN? ^....................................................... ^........................................................ ^....................................................... ^........................................................ ^....................................................... ^........................................................ ^....................................................... ^........................................................ ^....................................................... ^........................................................ ^....................................................... ^........................................................ ^....................................................... ^........................................................ ^....................................................... ^........................................................ DLACZEGO NIE BYŁ TAKI, JAKI BYĆ POWINIEN? ^.....................................................................................................................................................^..................................................................................................................................................... ^..................................................................................................................................................... ^..................................................................................................................................................... ^..................................................................................................................................................... ^..................................................................................................................................................... ^..................................................................................................................................................... WNIOSKI: ^............................................................................................................ ^............................................................................................................ ^............................................................................................................ ^............................................................................................................ ^............................................................................................................ ^............................................................................................................ ^............................................................................................................ II. PROJEKT WIECZORNICY POŚWIĘCONEJ FRYDERYKOWI CHOPINOWI opracowany przez Cecylię Rudnicką 1. Wieczór poezji zorganizowano dla uczczenia obchodów Roku Chopinowskiego w Szkole Podstawowej nr 9. 2. Program WIECZORNICY: Pokaz multimedialny pt. „Rodem Warszawianin, sercem Polak, a talentem świata obywatel” Recytacja utworów „ Wierszem o Chopinie ” przy świecach. Oprawa muzyczna – płyta z nagraniami wybranych utworów Chopina. Dekoracja sali – plakaty, portrety, cytaty Fryderyka Chopina, zapalone świece i kwiaty. 3. WIECZORNICA odbędzie się 17 listopada 2010r. o godzinie w gabinecie 29. 4. Program artystyczny przygotowują uczniowie klasy VI b pod kierunkiem wychowawczymi Cecylii Rudnickiej. Pomysłodawczyni i organizatorka: mgr Cecylia Rudnicka Uwaga! Wszystkie materiały opublikowane na stronach są chronione prawem autorskim, publikowanie bez pisemnej zgody firmy Edgard zabronione. . 355 420 21 367 248 127 35 14

moje spotkanie z duchem historia zmyślona